[VIDEO] Magdalena Postoł nie może doprosić się w sądzie powrotu syna do Wielkiej Brytanii, choć sąd przyznał jej do tego prawo! Ojciec, Przemysław Wojciuszkiewicz nagle się rozchorował!
Ojciec nie podporządkował się postanowieniom Sądu Rodzinnego w Myśliborzu. Zamiast oddać syna po wakacjach, ukrywa go i gromadzi rzekome dowody na niechęć dziecka do matki.
- Sąd przyznał mi prawo do wychowywania syna w Wielkiej Brytanii. Ojciec dziecka ma zasądzone kontakty z synem, w tym m.in. każdego roku miesięczne wakacje. Stosując się do tego prawa, przywiozłam syna do Polski 22 lipca br. A kiedy 22 sierpnia chciałam dziecko zabrać do domu, ojciec odmówił wydania dziecka, łamiąc tym samym sądowe postanowienie.- Tłumaczy Magda Postoł, matka 12 letniego Jakuba.
Zrozpaczona kobieta dodała, że przez całe wakacje otrzymywała informacje, że dziecko wypoczywa na wczasach, że ma liczne letnie atrakcje.
- Tymczasem z akt sądowych wynika, że to wszystko było kłamstwem. Ojciec prowadzał syna trzykrotnie, bez mojej wiedzy i zgody, do psychologa wyłudzając opinie, że rzekomo syn nie chce ze mną mieszkać. Takie stwierdzenia znalazły się w dokumencie wydanym przez panią psycholog właśnie 22 sierpnia.
Czyli zamiast przygotować dziecko do powrotu z wakacji, ojciec Przemysław Wojciuszkiewicz tego dnia, kiedy Jakub miał ze mną wrócić, był z nim u psychologa po dokument, którym teraz ze mną walczy- tłumaczy kobieta.
Pokazuje też inny dokument, który rzekomo z własnej woli napisał jej syn 18 sierpnia 2016 roku. To jest, napisane najprawdopodobniej pod dyktando, oświadczenie skierowane do sądu, że chłopiec nie chce mieszkać z matką tylko z ojcem. Całość napisana jest sztucznie starannym charakterem pisma.
- Czułam, że ojciec może chcieć zabrać mi dziecko, bo pracuje w Niemczech i najprawdopodobniej potrzebuje syna by pobierać wysokie świadczenia socjalne (około 184 euro). Od 22 lipca nie rozmawiałam z synem przez telefon, więc nie słyszałam, żeby chciał pozostać z ojcem i do mnie nie wracać. Teraz jest ukrywany we wsi Wysoka, koło Gorzowa Wielkopolskiego i pozbawiony możliwości chodzenia do szkoły i kontaktu ze mną- tłumaczy matka.
W piątek 16 września 2016 roku matka stawiła się w Sądzie Rejonowym w Myśliborzu domagając się wydania dziecka w trybie natychmiastowym. To właśnie ten sąd w 2012 roku prawomocnie uznał, że Jakub ma z nią mieszkać na południu Wielkiej Brytanii, ma tam chodzić do szkoły i ma spotykać się w ściśle określonych terminach z ojcem.
Sprawa się jednak nie rozstrzygnęła, bo Przemysław Wojciuszkiewicz, rzekomo nagle się rozchorował. Przedstawił zaświadczenie od ortopedy, że nie jest w stanie dotrzeć do sądu.
- Będziemy domagali się szczegółowego wyjaśnienia tego, na co choruje pan Przemysław opiekujący się teraz małoletnim synem. Ma się ponownie stawić przed sadem tym razem w Gorzowie Wielkopolskim 27 września br. a jeśli tego nie zrobi będziemy domagać się doprowadzenia go siłą przed oblicze sadu - zapowiadają adwokaci Magdaleny Postoł.
- A jeśli ucieknie za granicę, będziemy domagać się ścigania go europejskim nakazem aresztowania - zapowiada także Krzysztof Rutkowski, którego o pomoc poprosiła bezradna matka.
- Uruchomimy wszelkie międzynarodowe procedury, które umożliwią skuteczne ściganie, zatrzymanie oraz osądzenie tego człowieka za bezprawie i świadome złamanie prawomocnego postanowienia sądu. - dodaje Rutkowski, który komentował tę sprawę również podczas niedawnej konferencji prasowej w Szczecinie.
Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patrior24.net przypomina , że działania ojca i nastawianie dziecka przeciw matce to typowy sposób manipulowania dzieckiem.
- Dwa lata temu obserwowaliśmy w miejscowości Mikstadt podobną sytuację. Ojciec milioner tak zmanipulował syna, że dziecko mówiło przez telefon, że nie chce matki ani nie chce do matki. Jednak kiedy tylko ją zobaczył wtulił się w ramiona matki i nie chciał jej wypuścić. Dziecko posiada instynkt samozachowawczy, dzięki któremu w celach ochrony siebie postępuje tak, jak chce ktoś, kto je do czegoś zmusza, żeby przetrwać do czasu nadejścia pomocy - tłumaczy Rewiński.
Wszelkie nowe informacje będziemy przekazywać również przez naszego Facebooka i nasz kanał telewizyjny Patrior24.tv.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?